17th March 2016
Zanim pojechałam na Kerala Blog Express (2 tygodniową objazdówkę dla blogerów z całego świata), moim jedynym skojarzeniem z Keralą były plaże. Prosto z lotniska w Trivandrum, pojechałam do luksusowego hoteluTurtle on the beach położonego przy plaży w Kovalam, miałam też okazję gościć w Marari Beach Resort i przyznać muszę, że żadna z tych plaż nie rzuciła mnie na kolana (jeśli miałabym polecić jedną z nich to wybrałabym zdecydowanie Marari). Jakieś takie monotonne są, za duże, za długie, bez skrawka cienia, bez klimatu bezludnej wyspy, który w plażach cenię najbardziej. Możecie pomyśleć, że jestem zblazowana, ale dużo bardziej od keralskich plaż podobały mi się hotelowe baseny z widokiem na morze i hamaki zawieszone w cieniu kokosowych palm. To nie w bieli piasku i turkusie wody odkryłam piękno Kerali, odnalazłam je w zieleni rozlewisk i wzgórz, żółci zachodów słońca i świeżej kurkumy, w czerwieniach malujących sari i curry.
Rozlewiska Kerali to malowniczy łańcuch lagun, jezior, rzek i kanałów, rozciągający się na długości niemal 900 km. To środowisko życia rozmaitych ptaków, jak mieniący się turkusem zimorodek, czy dostojne kormorany, to dom tysięcy ludzi, którzy żyją w symbiozie z otaczającą ich wodą i wreszcie największa (moim zdaniem) atrakcja turystyczna Kerali. Luksusowe mieszkalne łodzie (houseboats) leniwie suną po kipiących zielenią rozlewiskach, głodni sportu i ciekawi lokalnych zwyczajów turyści przesiadają się w kajaki (moje NAJ całego wyjazdu), którymi można wpłynąć w najwęższe kanały by obserwować codzienne życie mieszkańców backwaters. Absolutne MUST DO w Kerali!
Rześkie wieczornym chłodem i zielone plantacjami herbaty, Ghaty Zachodnie to wymarzone miejsce dla miłośników sportów outdorowych, w szczególności trekkingu i wspinaczki (w tym boulderingu). Jeśli odwiedzicie Keralę, koniecznie jedźcie do położonego na wysokości 1600 metrów miasteczka Munnar, zakładajcie sportowe buty i ruszajcie eksplorować tą malowniczą okolicę.
Barwnie ubrani, piękni, uśmiechnięci, serdeczni ludzie Kerali skradli moje serce. To tu przechodnie sami prosili bym zrobiła im zdjęcie i wszędzie witali mnie uśmiechami, to tu kobiety idąc na targ czy zamiatać przed domem, przydziewają bajecznie kolorowe, tkane złotąncią sari i nakładają tradycyjny makijaż. Piękna jest ludźmi Kerala, czemu poświęciłam oddzielną GALERIĘ.
Kerala przyprawami stoi. Rośnie tu aromatyczny pieprz, kardamon, kurkuma, gałka muszkatołowa i cynamon. Rośnie tu również pyszna kawa i herbata. Wszystko pachnie mocniej, wyraziściej, intensywniej! Soczystymi kolorami kuszą podniebienie orzeźwiające chutneye (jedliście kiedyś kokosowy?) i ostre curry, smak łagodzą ryżowe placuszki idly i rozmaite indyjskie chlebki, takie jak naan i chapati, zmysły rozpieszcza śniadaniowy król naleśników- dosa. Kerala jest pyszna!
Słonie, które spotykałam w Kerali, budziły mój smutek – bo co innego można czuć widząc te dostojne zwierzęta wykorzystywane jako maskotki dla turystów lub przebrane jak na maskaradę uczestniczące w religijnym obrzędach? Nie spodziewałam się, że uda mi się w Kerali zobaczyć wolne, beztroskie, szczęśliwe słonie w ich naturalnym środowisku, a tu proszę, podczas rejsu łodzią w Periyar Tiger Reserve w Thekkadi, udało nam sie wypatrzeć słonią rodzinkę! Jeden z nich miał nawet ciosy! Takich spotkań nie zapomina się do końca życia.
Jedź do Kerali i zakochaj się w niej, jeśli nie z moich pięciu powodów, to ze swoich własnych. Na pewno odnajdziesz ich wiele w wielobarwnej Kerali.