22nd March 2015
**Post jest częścią cyklu artykułów o Kerali, jednym z południowych stanów Indii. Miałam przyjemność podróżować po Kerali w ramach programu Kerala Blog Express – wycieczki na którą corocznie zapraszanych jest 30 blogerów podróżniczych z całego świata.
No dobrze, ten wpis jest dość oczywisty. Jestem ogromną fanką azjatyckiego jedzenia – malezyjskiego, japońskiego, chińskiego – ale to właśnie kuchnia indyjska jest moim numerem 1 od wielu, wielu lat. (i to się chyba nie zmieni, ta kuchnia jest po prostu najnajnajleeepsza!)
Na zachodzie to kuchnia północnoindyjska jest bardziej znana – chicken tikka masala i chleb naan są tak lubiane np. w Wielkiej Brytanii, że zostały ogłoszone narodowymi daniami brytyjskimi. Butter chicken, chicken tandoori – wszystkie te dania można nawet dostać w indyjskich restauracjach w Polsce.
Południowe Indie pod tym względem nie przebiły się jeszcze tak bardzo na kulinarnej mapie świata. Chociaż kuchnia Kerali czy Tamil Nadu jest równie smaczna co różna od tej północnoindyjskiej, w jakiś sposób poza krajami w których widoczna jest mniejszość południowoindyjska, ciężko jest dostać jakiekolwiek danie z tego regionu.
Tak to mogę jeść codziennie! Sadya w Kerali. Fot: Kerala Tourism
-jest dobrze przyprawiona. Jest jednak spora różnica między kuchnią ostrą (np. Malezyjską czy syczuańską, w której używa się różnego rodzaju chilli), a dorze przyprawioną, jak w Indiach – gdzie dodaje się kurkumy, kminu, garam masala – a które razem podkreślają smak dania, nie zabijając oryginalnego smaku składników. Jak dla mnie – idealnie!
-używa się tu dużo ryżu, jako że dzięki łagodnemu klimatowi ryż uprawia się tu cały rok – jednak najczęściej ryż zobaczycie na talerzu nie jako białe ziarenka, a jako placki ryżowe typu appam lub idly.
-jeśli już o ryżu mowa: w Kerali rośnie specjalny gatunek „czerwonego” ryżu o dużych, okrągłych ziarenkach – wygląda trochę jak kasza pęczak, a smakuje bardzo delikatnie i kremowo
O, taki ryż rośnie w Kerali. Tu, już ugotowany.
praktycznie w każdym daniu wykorzystuje się kokosy i banany – od miąszu, przez kwiaty bananowca, wodę z kokosa i mleczko kokosowe
-śniadanie keralskie zostało uznane za jedno z najciekawszych i najsmaczniejszych na świecie – chodzi o cały zestaw dań, które spożywa się tu rano
Głównie dzięki historii tego pięknego rejonu. Pamiętacie czasy, gdy podróżnicy z Hiszpanii i Portugalii żeglowali do Indii w poszukiwaniu przypraw będących równie wartościowe co złoto? Vasco Da Gama i jego kumple szukali właśnie drogi do Kerali, która była indyjską stolicą przypraw. Do teraz hoduje się tu większość pieprzu, kardamonu, cynamonu, herbaty i kawy w całych Indiach, a ich jakość jest znana w całym świecie.
Możecie więc spodziewać się sporej ilości korzennych przypraw w każdym daniu, doprawionych odświeżającym mleczkiem kokosowym. Czyż to nie brzmi cudownie?
Danie śniadaniowe, małe placuszki z mąki ryżowej robione na parze. W środku są aromatyczne, ale żeby w pełni docenić ich smak, należy je zamoczyć w lekkim kokosowym curry z warzywami. Eksplozja doznań! Miękki, gąbczasty placuszek nasiąka curry, a gdzieś na języku czujecie chrupkość fasolki i marchewki… Po przełknięciu w ustach pozostaje smak kokosa, który zawarty jest w curry. Dzień nie może być zły jeśli zaczniecie go z idly!
Cieniutkie jak kartka papieru placuszki ze sfermentowanej mąki ryżowej, gąbczaste w środku i lekko chrupiące na końcach. Zawsze są robione na świeżo, wiec możecie zobaczyć proces tworzenia przez kucharza na własne oczy. Traktowane jako chleb i dodawane do większości dań jako element obowiązkowy – zwłaszcza jeśli jecie curry.
Po raz kolejny, zrobiona z mąki ryżowej – ale też soczewicy. Chrupiący, cienki naleśnik, zrolowany i maczany w lekko ostrym curry. W środku mogą być ziemniaki przyprawione garam masala, może być kalafior, może być cebula. Dosa musi być duża! Restauracje często konkurują między sobą o zaszczytne miano tej, która serwuje największą dosę w okolicy – ich rozmiary dochodzą do 1 metra!
Puder ryżowy wymieszany w wiórkami kokosowymi, wsadzony do pustych bambusów i gotowane na parze (stąd ich walcowaty kształt). Same w obie puttu są lekko kokosowe w smaku, ale nie są zbyt wyraziste. Podaje je się jako dodatek do curry o mocnym, zdecydowanym smaku, np. kadala – ciemnego curry z cieciorką i chilli.
Czyli rybne curry, w keralskim stylu. Czego tu nie ma! Porządne, grube kawałki ryby, mleko kokosowe (3 rodzaje: z pierwszego tłoczenia, a także drugiego i trzeciego – dodaje się je w określonej kolejności), pomidory, cebula, imbir, czosnek, ziarna musztardy… Koniec końców, powstaje curry w którym to ryba, a nie sos gra głowną rolę – curry nie może być zbyt ostre lub przytłaczające. Smakuje pysznie z czerwonym ryżem! Można też zamiast ryby dodać np. krewetki.
Leciutka jak mgiełka szatkowana kapusta, gotowana z wiórkami kokosowymi, pokrojonymi na malutkie kawałki warzywami, chilli i cebulką. Przyprawy są tu delikatne, czuć silnie naturalną słodycz kapusty doprawioną aromatycznym kokosem. Możecie jeść thoral zamiast ryżu, dobrze się komponuje z curry!
I znów danie wegetariańskie – nie wiem czemu, na czas wycieczki do Kerali zamieniłam się praktycznie w wegetariankę. Wybór dań wege jest ogromny – a wszystkie równie pyszne!
Avial to łagodne wegetariańskie curry w mleczku kokosowym – czasem ciężko je przełknąć, bo dodaje się tu m.in. warzywa o mocnej łodydze, albo części korzeni – można więc trafić na kawałki, które trzeba dyskretnie wypluć. Ale oznacza to, że smak jest naprawdę ciekawy – bo w jakim innym daniu traficie na ogórka, fasolkę szparagową, ale też tajemniczo brzmiące snakegourd (smocze warzywo), elephant yam (słoniowe ziemniaki) czy kawałki banana?
Tradycyjna keralska uczta, którą podaje się na specjalnych okazjach, jak wesela czy bankiety.
Na wielkim liściu bananowca, który pełni rolę talerza, znajdziecie od 10 do 20 różnych dań! Oczywiście każdego z nich dostaniecie tylko troszeczkę – sztuczką jest spróbowanie wszystkiego i zdecydowanie się na to, co smakuje wam najbardziej – dokładki są darmowe! Wokół stołu chodzą kelnerzy w miskami pełnymi wszystkich dań i dokładają wszystkiego na życzenie.
Od pikli z mango i lemonki, przez ryż z curry, sałatkę z buraków, sałatkę z kokosa, avial, thoran, chipsy bananowe (to kolejna specjalność w Kerali), banany i obowiązkowo conajmniej 1 deser (pudding z mango lub payasam – patrz poniżej). Nie da się czuć głodnym po zjedzeniu sadya!
Sadya je się rękami (a właściwie wyłącznie prawą ręką), a dania powinno się jeść w konkretnej kolejności. Ja podczas jedzenia radziłam się pana po mojej lewej stronie
Po jedzeniu należy złożyć liść wpół, a jeśli chce się wstać od stołu, należy najpierw zapytać 2 najbliżej siedzące osoby o pozwolenie.
Absolutny hit deserowy! Makaron ryżowy typu nitki, pokrojony na krótkie odcinki, zanurzony w słodkim mleku kokosowym z rodzynkami i orzechami nerkowca (Kerala z nich słynie!) i kardamonem. Wszystko razem gotuje się na wolnym ogniu razem z cukrem i powstaje gęsta, słodka maź o wyraźnym korzennym posmaku. Mój deser numer 1!
Najprostsza rzecz na świecie, a taka pyszna! Świeży ananas, pokrojony na malutkie kawałeczki, smaży się na maśle i dodaje cukier palmowy i cynamon. Po skarmelizowaniu na górę można położyć bitą śmietanę lub kulkę lodów. Ideaaaalny deser